
pierwszy maluszek – to ten na fotografii – wyskoczył z gniazda wczesnym przedpołudniem, a potem, w odstępach mniej więcej godzinnych, następne.
No i zaczęło się szaleństwo rodziców z „ogarnianiem” 5 głodnych dziobów rozproszonych po całej okolicy.
Oczywiście nie obyło się bez przygód – jeden z maluchów zaprosił kota sąsiadki na kolację 😉 , ale tu zgodnie interweniowałyśmy ja i ptasia mama. Pani Kosowa atakowała kota, a ja łapałam pisklaka. Odstawiłam małego do pustego gniazda z poprzedniego lęgu, zdążyłam jeszcze wetknąć robala w rozdziawiony pychol, i … fruuu, skacząc z gałązki na gałązkę, bohater wieczoru gdzieś powędrował.
Komentarze
onikra
2015/06/24 01:23:35
Ale jazda! Wspólna akcja musiała być super! Szkoda, że nikt nie nagrał, byłby film na Animal Planet 🙂
–
mmzd
2015/06/24 01:33:48
No rzeczywiście jazda była niezła. Akurat jedliśmy kolację, kiedy usłyszałam „alarmowy” głos kosa i natychmiast wybiegliśmy do ogrodu. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie pomyśleliśmy o aparacie. Najważniejsze, że maluch wyszedł z tej przygody cało. A nawet zdążył mnie lekko podrapać 😉
PolubieniePolubienie