Między ciszą (wyborczą) a BRAVO-CRP, czyli niedokończone opowiadanie nie całkiem nie na temat

wybory

      Tego wczesnego, słonecznego ranka nic nie zapowiadało dramatycznych wydarzeń, jakie miały się rozegrać już za parę godzin. Anna kliknęła <send> , wysyłając poprawiony tekst do autora ( hmmm.. po wszystkich korektach, które musiała wprowadzić, autorem chyba była już ona sama)  i z westchnieniem ulgi sięgnęła po filiżankę z dawno już wystygłą kawą. 

Uff – przeciągnęła się, prostując obolałe od długotrwałego pisania ramiona. O Santa Petronela, dobrze, że te wybory już za niecały tydzień, bo chyba bym wpadła w paranoję. I tak mam poczucie rozdwojenia (rozdwojenia?? haha !!) jaźni. Ale okay, konto pęcznieje – dzisiaj sprawdzała – zafunduję sobie mały urlopik. Żadnych komputerów, żadnych telefonów, nawet nie sprawdzę kto wygrał ! – słyszycie, Rudzielce ? – mrugnęła do wylegujących się na tarasie kocicy i jamnika. Zapaliła papierosa i zaciągając się z przyjemnością, planowała dzisiejszy wieczór. 

Leon. Wystarczyło, że o nim pomyślała, a jej ciało przechodził dreszcz.  Puls przyśpieszał a kobiecość … a kobiecość …  dość powiedzieć, że nigdy, na żadnego mężczyznę Anna  nie reagowała w ten sposób. 

Ossss … marzenia przerwał ostry dzwonek służbowego, jak go żartobliwie nazywała, telefonu. Który to znowu, cholera !! – sprawdzała na wyświetlaczu (- swoją drogą muszę wreszcie dopasować dzwonki do osób -) A, to ten. Znowu ? – machnęła zrezygnowana ręką. – Pani Anno ! błagam! – na wczoraj, na już, na natychmiast !!! Mam spotkanie z elektoratem ! No przecież nie powiem tego samego co wczoraj w Michałowicach. Tu, w Krakowie, jednak musi być bardziej ” Ę Ą”. Płacę podwójnie! Potrójnie ! – szybko poprawił nie słysząc żadnej odpowiedzi. I podeślę samochód z kierowcą na dzisiejsze popołudnie i wieczór do Pani dyspozycji. I na jutro też !!!

  Dobra – to przeważyło o decyzji. Dam znać gdzie i o której ma podjechać, bo przecież sam Pan rozumie, że nie pod dom. Tekst będzie gotowy za jakieś cztery godzinki. Teraz muszę iść na spacer z moimi zwierzakami, ale po powrocie natychmiast biorę się do pracy.

– Rączki całuję Pani Anno, wiedziałem, że na Panią można liczyć! Polecam się łaskawej pamięci !! – przymilał się obłudnie, wiedząc, że nie raz i nie dwa ratowała mu tyłek w podobnej sytuacji. I że niejednokrotnie jeszcze będzie potrzebował jej pomocy.

Zajmowała się bowiem Anna swego rodzaju scriptdoctoringiem, bardzo specyficzną odmianą scriptdoctoringu. Specyficzną, jako że były to teksty polityczne. Teksty posłów wszelkich partii i frakcji parlamentarnych, teksty radnych, kiedyś nawet opracowywała przemówienie wiceministra, które miał wygłosić na spotkaniu ze swoim etiopskim odpowiednikiem, członkiem Ethiopian People’s Revolutionary Democratic Front.

Dostawała mailem tzw. surówki, często konspekt, plan tylko, czy wręcz – od bardziej leniwych – wypunktowane zaledwie główne założenia planowanej wypowiedzi. Oddawała perfekcyjnie zredagowany tekst, z mocno zaznaczonymi znakami przestankowymi, a nawet z uwydatnionymi – na kolorowo, odkąd jeden z „autorów” przeczytał to głośno  – miejscami, w których należy wziąć oddech, zawiesić głos, by dobrze wybrzmiało poprzednie zdanie, czy też by dać czas słuchającym na spodziewaną reakcję. 

Absolutna dyskrecja, poparta niejednokrotnie podpisaniem stosownego, acz niecałkiem oficjalnego zobowiązania, niezawodna punktualność i swego rodzaju lekkość wypowiedzi, przy niesamowitej, kameleonicznej wręcz zdolności do mentalnego wchodzenia w skórę kolejnych zleceniodawców, powodowały, że nie mogła narzekać na brak pracy. A co za tym idzie – dzięki tej pracy mogła sobie pozwolić na w miarę stabilną egzystencję.

 Prawdę mówiąc, lwią część zarobionych pieniędzy wydawała nie na siebie a na swoje zwierzęta.. ale wcale sobie przez to nie krzywdowała. Kocica i jamnik były parą wspaniałych kompanów, a olbrzymie terrarium z jaszczurkami – jej duma i hobby od wielu lat – stanowiło niebanalną dekorację mieszkania. Tylko pani Ela, gosposia „na przychodne” podskakiwała za każdym razem, kiedy Bazyli, samiec bazyliszka płatkogłowego zeskakiwał z gałęzi do obszernego basenu, czyniąc przy tym niemiłosierny hałas. Zawsze potem biegł do którejś ze swoich samiczek na krótkie zaloty.

cdn ???

5 myśli na temat “Między ciszą (wyborczą) a BRAVO-CRP, czyli niedokończone opowiadanie nie całkiem nie na temat”

  1. Takie niby wszystko proste, przewidywalne, wiadome, rozgryzione do bólu, mechanizmy działania opisane xxx razy – a zrozumienie przez odbiorców i ich reakcje kompletnie niewytłumaczalne…

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.