




Podobny w ubiegłym roku śmignęłam w dwie godzinki, a ten 😦 😦 – trzy dni było mało 😦 . SKS i popsute łapki :((
( z Ferrero 😉 )
Słowik zaczyna dyszkantem, szczygieł mu wtóruje altem szpak tenorem krzyknie czasem, a gołąbek gruchnie basem. Wróbel, ptaszek-nieboraczek, uziąbłszy śpiewa jak żaczek A mazurek ze swym synem już świergoce za kominem ( ... )
obok Mikołaja miał być Rudolf, ale gdzieś pogalopował ( a tak naprawdę, to przy wycinaniu niechcący go zdekapitowałam )
w poprzednim wcieleniu wyskakiwały z grających pudełek, a teraz są królisią Franką i byczkiem Fernando 😉
w tym jedna z recyklingu
Zasuszona ostatnia tegoroczna, niestety – jak widać – nie pozwala się sensownie sfotografować. Ale mam wobec niej jeszcze inne plany, ale ciiiii … 😉
sezon na łapacze trwa 🙂 Ten powinien wyłapywać/kumulować światło/dobrą energię, i jak widać na zdjęciach, całkiem dobrze mu się to udaje, przynajmniej ze światłem. No chyba, że to ja nizając kryształki tak go pozytywnie naładowałam ? Czyżbym czegoś o sobie nie wiedziała ??
Jako, że jest już u Osoby, dla której był zaplatany – to mogę go pokazać.
Pejzaż oniryczny BEZ zielonej krowy, która nie dość, że miała być koniem, to jeszcze nie pasuje do całości. A wszystko to wina Ewy, która bezpodstawnie twierdzi, że ja umiem rysować, i Jej Zielonego Konia, hałaśliwie stukającego zielonym kopytkiem ! A Muza głucha jak pień …. Uprzedzając pytania o stan moich nerwów – przed paroma dniami szczepiłam się Johnsonem i to na pewno skutki uboczne ;))
A krowa poszła się paść.
to wielkanocne króliczki szykują się do drogi
Były już wiankiem, dekoracją wielkanocnego stołu, ozdobą słomkowego kapelusza, a ten najciemniejszy przeżył swój moment chwały w charakterze fascynatora 🙂 . Jak tak dalej będę recyklingować, to w zimie któryś będzie kwiatkiem do kożucha ;)). Tym razem ukwiecają mi biurko