

( z Ferrero 😉 )
Słowik zaczyna dyszkantem, szczygieł mu wtóruje altem szpak tenorem krzyknie czasem, a gołąbek gruchnie basem. Wróbel, ptaszek-nieboraczek, uziąbłszy śpiewa jak żaczek A mazurek ze swym synem już świergoce za kominem ( ... )
obok Mikołaja miał być Rudolf, ale gdzieś pogalopował ( a tak naprawdę, to przy wycinaniu niechcący go zdekapitowałam )
w poprzednim wcieleniu wyskakiwały z grających pudełek, a teraz są królisią Franką i byczkiem Fernando 😉
w tym jedna z recyklingu
Pejzaż oniryczny BEZ zielonej krowy, która nie dość, że miała być koniem, to jeszcze nie pasuje do całości. A wszystko to wina Ewy, która bezpodstawnie twierdzi, że ja umiem rysować, i Jej Zielonego Konia, hałaśliwie stukającego zielonym kopytkiem ! A Muza głucha jak pień …. Uprzedzając pytania o stan moich nerwów – przed paroma dniami szczepiłam się Johnsonem i to na pewno skutki uboczne ;))
A krowa poszła się paść.
to wielkanocne króliczki szykują się do drogi
Były już wiankiem, dekoracją wielkanocnego stołu, ozdobą słomkowego kapelusza, a ten najciemniejszy przeżył swój moment chwały w charakterze fascynatora 🙂 . Jak tak dalej będę recyklingować, to w zimie któryś będzie kwiatkiem do kożucha ;)). Tym razem ukwiecają mi biurko
Główki z dawnego naszyjnika papier mache, włosy z wieczorowej narzutki, a cała reszta to papierki, wstążeczki, kokardeczki od dawna zalegające w szuflandii przydasiowej. Tylko torebeczki celofanowe nieużywane 😉
*amerykańska rasa kur o wyjątkowo dużej nieśności