Ballada o Jerzym

który w dwudziestoleciu międzywojennym szaleńczo lampartował się u Georga

               
                 

Och Jerzy, och Jerzy
Prym wiedziesz wśród lwowskiej młodzieży
Wielbi Ciebie Zamarstynów
Pohulanka też !

Och Jerzy, och Jerzy
U stóp twych płeć piękna leży 
Wszystkim paniom jesteś rad
Wie to cały świat !

Ach Jerzy, ach Jerzy
Niech nikt się z Tobą nie mierzy
Odpada zaraz na starcie
Każdy inny pan !

Och Jerzy, och Jerzy
Twe oczy jak bławatki
Kochają Cię panny, mężatki
I rozwódki też !

Och Jerzy, och Jerzy
Czekają cudne dziewice
Ogniem pałają ich lice
Bierz nas Jerzy, bierz !

Och Jurek, och Jurek
ja zrobię Ci manicure
A i pedicure też
Jeśli tylko chcesz !

Och Jerzy, och Jerzy
Garść pieszczot mi się należy
Dłoń Twa biała niby puch
Wpraw ją szybko w ruch !

Ach Jerzy, ach Jerzy
Trafia choć wcale nie mierzy
A jego czarny wąsik w szpic
Muskał niejeden cyc

Och Jerzy, och Jerzy
Czy ktoś ci w to uwierzy
Tuzin dziewic w jedną noc
I to tak ad hoc !

Ach Jerzy, ach Jerzy
Już czeka pluton żołnierzy
Za te wianki podeptane
Tobie kulka w łeb !

Och Jerzy, och Jerzy
Uciekaj do Białowieży
Bieżaj rączo w ciemny las
Póki jeszcze czas!

A Jerzy, a Jerzy
Zęby jak perły szczerzy - 
I w lesie jeśli tylko chcesz
Znajdziesz to co wiesz !

Och Jerzy, och Jerzy
ćwiarteczka ci się należy
I śledzika kąsek też
Za co? - Ty już wiesz!