Jeszcze jeden rudzik –

– tym razem jako obrazeczek

Rudzik – na koniec zimy

nareszcie się odważyłam, czyli „serwetkaż” po raz pierwszy w życiu 😉

U św. Franciszka

Młodziak po raz pierwszy próbuje samodzielnie jeść z karmnika ! Zdjęcia mało wyraźnie – zza firanki, żeby żółtodzioba nie spłoszyć.

Ptasia choinka

Słowik zaczyna dyszkantem,

szczygieł mu wtóruje altem

szpak tenorem krzyknie czasem,

a gołąbek gruchnie basem.

Wróbel, ptaszek-nieboraczek,

uziąbłszy śpiewa jak żaczek

A mazurek ze swym synem

już świergoce za kominem
      ( ... )

Biały Ogon śpiewa szeptem

Mieszka w sąsiedztwie. I tak naprawdę białe jest tylko JEDNO pióro w jego ogonie, ale dzięki temu wiem, że to on, a nie jakiś inny.

Codziennie o tej samej porze zasiada na ulubionej gałązce przed moim oknem i cicho, cichuteńko śpiewa.

Szeptem do mnie mów, mów szeptem

Pierwsze tegoroczne żółtodzioby

Z uprzejmą prośbą do kota sąsiadki – trzymaj się od nich z daleka !!

G5 – już puste !

skoro świt już było słychać „pozagniazdowe” wołanie maluchów o jedzenie 🙂

Rodzice się uwijają, pisklaki drą dzioby, kota sąsiadki nie widać.

A my się zastanawiamy, czy to już koniec, czy jeszcze coś w żywopłocie znajdziemy.

( No bo o tym gnieździe w jaśminie u Lucy na balkonie to wiem 😉  )

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

G5 po kolejnych czterech dniach

ledwo się już mieszczą, jeszcze dzień, dwa i pójdą w świat 😉

A kot sąsiadki ma szlaban ( uprosiłam!!!) tylko do środy, eeech….

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

G5, czyli kosy mnożą się jak króliki, powiedział M. –

– kiedy dzisiaj, przy podcinaniu żywopłotu, znalazł kolejne, piąte (!!!) gniazdo z żółtodziobą zawartością 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pierwszy odważny

CIMG1134

pierwszy maluszek – to ten na fotografii – wyskoczył z gniazda wczesnym przedpołudniem, a potem, w odstępach mniej więcej godzinnych, następne.

No i zaczęło się szaleństwo rodziców z „ogarnianiem” 5 głodnych dziobów rozproszonych po całej okolicy.

Oczywiście nie obyło się bez przygód – jeden z maluchów zaprosił kota sąsiadki na kolację 😉 , ale tu zgodnie interweniowałyśmy ja i ptasia mama. Pani Kosowa atakowała kota, a ja łapałam pisklaka. Odstawiłam małego do pustego gniazda z poprzedniego lęgu, zdążyłam jeszcze wetknąć robala w rozdziawiony pychol, i … fruuu, skacząc z gałązki na gałązkę, bohater wieczoru gdzieś powędrował.

Powoli zabieram się za kartki wielkanocne.

Jako jedyna w rodzinie osoba nie obdarowana przez los talentem plastycznym radzę sobie średnio 😉 ale …… nie poddaję się.

Nie umiem narysować jajka ..   szablonu też nie posiadam.

Zapowiada się Wielkanoc bez jajek.zolty_ptak